niedziela, 5 lutego 2012

Complete spot paintings - czyli wojna o KROPKI?


                                                                                                Fot. FINBARR O'REILLY REUTERS



Complete spot paintings - czyli wojna o KROPKI?

Tytułowa wystawa składająca się z przeszło 1,4 tysiąca zakropkowanych obrazów, to kolejne dzieło Hirsta, który jak widać nie próżnuje.
Problem, który zrodziła kontrowersyjna – bo tak nazywają ją krytycy z całego świata (m.in. Los Angeles TIMES) wystawa zaczął się już w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku. To właśnie wówczas rozpoczęła się praca Damiena nad kropkami. Pod adresem autora padają liczne zarzuty. Przywołajmy kilka z nich:

- kropki nie są malowane samodzielnie przez autora wystawy -  Daily Mail wysunął na czoło to oskarżenie pragnąc jednocześnie zwrócić uwagę na szerszą skalę zjawiska odtwarzania dzieł w postaci masowej produkcji. Nawiązując przy tym do legendarnego już studia-fabryki w Londynie, gdzie powstają dzieła Hirsta.  The Washington Post zripostował wypowiedzi zawarte w Daily Mail przywołując malarstwo Rafaela i jego zastępy pomocników. 

- kropki są wtórne – wiele z tego, co dziś obserwujemy w sztuce współczesnej „już było”. Podobnie w muzyce czy literaturze, ale to nie jest powód by nagle wszyscy przestali tworzyć, albo zaczęli się meczyć przez lata, próbując stworzyć coś czego jeszcze nie było – również wtedy może się okazać, że podobna idea zaprzątała umysły artystyczne już wieki temu. Sztuka ewoluuje, przechodzi transformacje, jest wpisana często w klimat i nastoje społeczne i jako taka powinna być rozpatrywana.  Oponenci Hirsta przywołują na myśl abstrakcjonistów z ich „kropkami”. Nie ma to dla mnie większego znaczenia.

- z kropek ‘wyziera pustka’ -  kropki są uniwersalne, ktoś powiedział, że nadają się do wieszania w biurze, czy poczekalni, gdzie musimy na czymś zawiesić wzrok, jednak nie przykują naszej uwagi dłużej niż na dwie minuty. Hirst odpowiada, że właśnie o to w nich chodzi. O uniwersalność przekazu „kropkowego”. 

Są jak wizualne esperanto, które w różnych krajach świata tłumaczy widzom pustkę, powtarzalność i płytkość naszej cywilizacji, która cierpi na zanik indywidualizmu - przekonuje Christopher Knight z LA Times.


Kolejne zarzuty dotyczyły m.in.  psucia rynku sztuki,  podejrzenia o snobizm kupców itp.
Wszystkie można podsumować tym, że i tym razem ludzie głosują nogami – czego dowodem są ogromne kolejki w 11 światowych galeriach Gagosian na świecie.

3 komentarze:

  1. Zadziwiające jaką rolę w jego twórczości odgrywają
    słowa, nadające sens i wartość jego 'dziełom'. Zręczne, przemyślane opisy - pierwszorzędny specjalista w dziedzinie marketingu. Chylę czoła;)

    OdpowiedzUsuń
  2. "Kropkowe obrazy" to nie tylko zręcznie przemyślane opisy - wystarczy posłuchać wywiadu z Hirstem, on ma dość jasne i klarowne poglądy na temat tego dzieła, mówi otwarcie o tym, co jest probierzem jego artystycznych dokonań.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już dawno udowodniono, że Hirst jest dobry, bo jakby nie był dobry to przecież żadna z galerii by go nie chciała, a chcą go prawie wszystkie. Ja sam chętnie bym powiesił u siebie taki kropkowy obraz, z tej prostej przyczyny, że to jego dzieło. Ciekawi mnie tylko jaką wartość będą prezentować jego dzieła za kilkanaście lat, jak rynek się nasyci kopiami.

      Usuń